JEST! Przyjechało... piękne i dostojne... kilkudziesięcioletnie... pięknie zachowane... z nienaganną tapicerką w kolorze brudnego różu, który bardzo lubię... z przepięknymi ale delikatnymi rzeźbieniami... majestatyczne... książęce... wygodne... zwracające uwagę... MOJE!!!
Krzesło, którego brakowało mi do uzupełnienia całości mojego twórczego zakątka.
Przyjechało w jednym z odcieni drewna (kiedyś nauczę się ich nazw) ale oczywiście los jego koloru został przesądzony długo przed kupnem... No nie pasowałby taki oryginalny, choć przyznam, że naprawdę piękny był... Sami zobaczcie:
Po mozolnej pracy, która sprawiała ogromną przyjemność, więc nie ma się co skarżyć :) dziś stoi już na swoim miejscu i czeka na mnie... A po wstępnym szlifowaniu i kilku warstwach wymieszanej i rozcieńczonej białej + kość słoniowa, przecieraniu, kolejnych warstwach farby i końcowym przecieraniu, wygląda tak:
Krzesło, którego brakowało mi do uzupełnienia całości mojego twórczego zakątka.
Przyjechało w jednym z odcieni drewna (kiedyś nauczę się ich nazw) ale oczywiście los jego koloru został przesądzony długo przed kupnem... No nie pasowałby taki oryginalny, choć przyznam, że naprawdę piękny był... Sami zobaczcie:
Po mozolnej pracy, która sprawiała ogromną przyjemność, więc nie ma się co skarżyć :) dziś stoi już na swoim miejscu i czeka na mnie... A po wstępnym szlifowaniu i kilku warstwach wymieszanej i rozcieńczonej białej + kość słoniowa, przecieraniu, kolejnych warstwach farby i końcowym przecieraniu, wygląda tak: